Uroczystość Błogosławionego Sadoka i 48 Sandomierskich Męczenników Dominikańskich obchodzona jest 2 czerwca.
Męczeńską śmierć – według tradycji 2 lutego 1260 roku – poniósł przeor klasztoru Sadok, współbracia w liczbie 48 oraz liczni Sandomierzanie, którzy schronili się w kościele (inna data zima 1259 roku). Od tamtych wydarzeń, kościół stał się miejscem kultu zamordowanych braci dominikanów.
O wydarzeniach tych wspomina w swoich dziełach Jan Długosz. W swojej „Liber beneficiorum” Długosz pisze o męczeństwie dominikanów sandomierskich, wzmiankując o liczbie pomordowanych zakonników w czasie najazdu (46) oraz że zginęli śpiewając pieśń „Salve Regina”. Żyjący w latach 1567-1637 dominikański historyk i teolog, Abraham Bzowski w dziele „Propago Divi Hyacinthi” opisał cudowne zapowiedzi śmierci, przemowę przeora do braci i schowanego na chórze zakonnika. Poparty źródłem jest tylko wątek, który mówi, że zakonnicy ponieśli śmierć z rąk Tatarów z pieśnią z na ustach.
Do dziś zachowały się dwa źródła opisujące poczynania Tatarów podczas tego najazdu: „Kronika Wielkopolska” i „Latopis ruski”. W obu tych przekazach los zakonników nie jest opisany wyraźnie. Latopis podaje, że Tatarzy najpierw zdobyli miasto Sandomierz, które było usytuowane w pobliżu kościołów św. Pawła i św. Jakuba, a dopiero dzień lub dwa później, 2 lutego 1260 r., poddał się sam gród. Mimo obietnic, że wszyscy, którzy się tam schronili, wyjdą z życiem, żołnierze Burandoja wymordowali całą ludność zgromadzoną w kolegiacie, na jej zboczach i na nadwiślańskich łąkach. Cytat z „Latopisu ruskiego”: „Mnisi z księżmi i diakonami odprawiali nabożeństwo, odśpiewali Mszę świętą i przyjęli Komunię świętą, naprzód sami, potem szlachta z żonami i dziećmi i wszyscy od małego do największego wyspowiadali się […], gdyż było mnogo narodu w grodzie. Potem zaś wyszli z grodu ze świecami i kadzidłami […], a płacz wielki i szlochanie; mężowie płakali żon swoich, matki dziatek, brat brata, a nie było nikogo, kto by się zmiłował. A ustępujących z miasta […] jęli Tatarowie wszystkich mordować, mężów wespół z niewiasty, i nie pozostała z nich żywa dusza”.
(Legendy dominikańskie, Poznań 2002, s. 89-90)
Idąc do nieba, śpiewali Matce Miłosierdzia
W noc poprzedzającą rzeź klasztoru błogosławiony przeor Sadok, otoczony pobożną gromadką braci, przebywał w kościele św. Jakuba w Sandomierzu, aby odśpiewać Jutrznię. Zgodnie z pradawnym zwyczajem zakonnym brat nowicjusz przystąpił do odczytania listy męczenników (Martyrologium), jaka przypadała na następny dzień. Nagle widzi wypisane złotymi okrągłymi literami takie oto słowa: “W Sandomierzu, męczeństwo czterdziestu dziewięciu męczenników”. Ogarnęła go wątpliwość: przeczytać czy pominąć milczeniem? Odrzucił wszakże lęk i dźwięcznym, choć drżącym głosem odśpiewał złotą zapowiedź.
Zdumiał się Sadok niesłychanym czytaniem, a pozostali bracia zesztywnieli, słysząc wyjąkaną, niemogącą wyjść z gardła, ale przecież zrozumiałą zapowiedź nowicjusza. Przeor pragnie zobaczyć czytanie, tak samo pozostali, niezmiernie przestraszeni zakonnicy. Nowicjusz podaje księgę, wszakże złote litery, które mówiły o Sandomierzu, zniknęły.
Powiada Sadok: “Bracia, to jest przestroga od Boga! Z nieba został zesłany ten napis i nie na próżno zauważyły go oczy niewinnego chłopca. Nie w powietrze wypowiedziało te słowa jąkające się dziecko, lecz abyśmy je usłyszeli. To Pan życia i śmierci zaprasza nas do nieśmiertelności! Chodźmy więc bez wahania za Tym, który nas wzywa, choćby przez obosieczne miecze! Cóż z tego, że Tatar zabierze nam życie? Jakie życie? Przemijające, narażone na upadki, pełne różnorakich niebezpieczeństw. Że zada nam okrutną śmierć? Ale przecież wśród fal tego świata ona jest dla nas portem, do którego trzeba zmierzać wszystkimi żaglami. Ona otwiera nam drogę do chwały życia wiecznego. Niech każdy zajmie się teraz swoją duszą, bracia, a jeśli jakieś wady do was przylgnęły, wyrzućcie je i przebłagajcie świętą pokutą. Wzmocnijcie ducha najsłodszym Wiatykiem, bo już wkrótce wejdziemy do Niebieskiego Królestwa, w którym nas czeka szczęście bez granic. Zostaliście przyozdobieni obietnicą wiecznej chwały, niech więc wasze piersi będą gotowe na wszelkie razy, a wasze szyje na strzały. Trzeba nam umrzeć. Uczyńmy to ochoczo. Za te święte ołtarze, ze te obrazy Chrystusa i Najświętszej Bogurodzicy, za tę bezkrwawą żywą Ofiarę – przez cierpliwość okażmy nasze męstwo!”
Bracia, ożywieni zapowiedzią z nieba, cały czas, jaki im pozostał, poświęcili przygotowaniom na przyjście wielkiego Boga. Wzdychali z głębi serca: “Ach, kiedy nadejdzie ta upragniona godzina, aby nas zabrać z ziemi i oddać niebu? Szczęśliwi jesteśmy i słodkie te miecze, które nas zaniosą do wspólnoty duchów błogosławionych. Najsłodszy Jezu oraz słodka Nadziejo Wzdychających, Maryjo, kiedyż się to stanie? Pozabijają nas czy może pozostawią bez szkody? Biada nam, bo nasze przebywanie na tej ziemi się przedłuża”.
Zaświeciło im wreszcie upragnione słońce i nadszedł dzień, w którym miały się rozwiązać ziemskie więzy, aby mogli opuścić ten padół. Okrutni Scytowie przeprawili się przez Wisłę i zaczęli pustoszyć Sandomierz. Część ich – a byli to wyjątkowi okrutnicy – wpadła do kościoła św. Jakuba. Krwawe te bestie zastały pasterza Sadoka wraz z pobożną owczarnią braci na środku kościoła, jak Matce Miłosierdzia śpiewali słodko na swój zgon Salve Regina. Z barbarzyńskim okrucieństwem pozabijali wszystkich, bez żadnej różnicy.
Przerwaną przez śmierć pieśń do Bogurodzicy Dziewicy śpiewają dalej, idąc do nieba, a ich głosy zlewają się z sobą tak słodko, że głosy śmiertelników nigdy nie potrafiłyby tak zaśpiewać. Słysząc to, jeden brat, który się ukrył na strychu kościoła, natychmiast zeskoczył, oddał się na zabicie mieczem okrutnych Scytów i przyłączył do braci idących do nieba, którzy śpiewali Twoją pieśń, o Najświętsza Dziewico!
Lista zamordowanych braci:
- o. Sadok przeor
- o. Malachiasz kaznodzieja
- o. Paweł wikary
- o. Andrzej kwestarz
- o. Piotr furtian
- o. Jakub magister nowicjuszy
- o. Abel syndyk
- o. Szymon spowiednik
- o. Klemens
- o. Barnabasz
- o. Eliasz
- o. Bartłomiej
- o. Łukasz
- o. Mateusz
- o. Jan
- o. Barnabasz
- o. Filip
- br. Onufry kleryk
- br. Dominik kleryk
- br. Michał kleryk
- br. Maciej kleryk
- br. Maur kleryk
- br. Tymoteusz kleryk
- br. Gordian profes
- br. Felicjan profes
- br. Marek profes
- br. Jan profes
- br. Gerwazy profes
- br. Krzysztof
- br. Donat profes
- br. Medart profes
- br. Walenty profes
- br. Joachim diakon
- br. Józef diakon
- br. Stefan diakon
- br. Tadeusz subdiakon
- br. Mojżesz subdiakon
- br. Abraham subdiakon
- br. Bazyli subdiakon
- br. Dawid kleryk
- br. Aaron kleryk
- br. Benedykt kleryk
- br. Daniel nowicjusz
- br. Tobiasz nowicjusz
- br. Makary nowicjusz
- br. Rafał nowicjusz
- br. Izajasz nowicjusz
- br. Cyryl nowicjusz
- br. Jeremiasz Sutor(?)
W czasie potopu szwedzkiego do 49 męczenników dołączył (wg legendy, oczekiwany przez nich) kolejny, pięćdzisiąty. Żołnierze Jerzego II Rakoczego, księcia Siedmiogrodu, w opuszczonym przez niemal wszystkich zakonników klasztorze szukali cennych votów i naczyń liturgicznych, a wściekłość z bezowocnych poszukiwań wyładowali na bezbronnym o. Augustynie Rogali.
O młodości Sadoka niewiele wiadomo, prawdopodobnie w 1217 studiował w Bolonii, gdzie spotkał św. Dominika Guzmána założyciela Zakonu Kaznodziejskiego (dominikanie), który przyjął go do zakonu. W 1221 roku został wysłany wraz z bł. Pawłem Węgrzynem na Węgry i do Panonii w celu założenia nowej prowincji zakonnej. Był później misjonarzem na Mołdawii i Wołoszczyźnie wśród Kumanów i przeorem klasztoru w chorwackim Zagrzebiu, potem wrócił do Polski i został przeorem w Sandomierzu. W latach 1259-60 Polskę najechały wojska tatarskie i zdobyły Sandomierz, gdzie Tatarzy dokonali masakry tamtejszej ludności i wspólnoty dominikanów.
Według legendy na dzień przez najazdem lektor czytający wspomnienia świętych na dzień następny wyczytał bezwiednie zdanie: „W Sandomierzu wspomnienie przeora Sadoka i współtowarzyszy dominikanów męczenników”. Dominikanie w momencie śmierci śpiewali pieśń Salve Regina.
Kult męczenników sandomierskich rozpoczął się zaraz po ich śmierci. Wysłano do Rzymu dwóch kapłanów, którzy szczęśliwie uszli rzezi: dziekana sandomierskiego Bodzantę i kanonika Wojciecha. Na ich prośbę papież Bonifacy VIII bullą z 11 listopada 1295 r. udzielił 300 dni odpustu wiernym, którzy 2 czerwca nawiedzą kolegiatę Najświętszej Maryi Panny w Sandomierzu. W XIV wieku odpust ten obchodzono 13 maja, ponieważ przypadał on tylko 5 dni po święcie św. Stanisława, przez co wierni nie zdążali być w obu miejscach. Papież Innocenty VI dzień dorocznej pamiątki męczenników przeniósł na 28 maja. W 1440 r. odpust znów obchodzono 2 czerwca. W XIV wieku w kościele św. Jakuba wystawiono osobną kaplicę ku czci męczenników, w której był ołtarz z ich obrazem obwieszonym wotami. W XVII wieku próbowano starać się o beatyfikację bł. Sadoka i towarzyszy.
Współcześnie wspomnienie liturgiczne błogosławionych męczenników w Kościele katolickim obchodzone jest 2 czerwca (dawniej 29 października). Istnieje osobna litania do błogosławionego Sadoka.
Męczeństwo braci dominikanów wspomniał Jan Paweł II podczas Mszy św. na sandomierskich błoniach:
„Użyźniła tę ziemię w trzynastym wieku krew błogosławionych Męczenników Sandomierskich, duchownych i świeckich, którzy w wielkiej liczbie zginęli za wiarę z rąk Tatarów, a wraz z nimi błogosławiony Sadok i 48 dominikanów z klasztoru przy romańskim kościele świętego Jakuba”.
W ikonografii bł. Sadok przedstawiany jest z towarzyszami w dominikańskich habitach – czyta im z otwartej księgi; niekiedy ukazywany jest w scenie męczeństwa – przeszywany strzałami.
W trakcie badań archeologicznych, w 1959 roku prof. Leszek Sarama przeprowadzając na terenie klasztoru św. Jakuba wykopaliska i badania antropologiczne, znalazł wspólną mogiłę, a w niej około 330 szkieletów osób różnego wieku i płci. Znaleziono również klamry od pasów, co by wskazywało na szkielety zakonników, których pochowano zapewne we wspólnej mogile.
Na terenie przyklasztornym (na dawnym dziedzińcu) znaleziono liczne kości ludzkie będące prawdopodobnie pamiątką tamtych krwawych wydarzeń – „ślady odcięcia potylicy, liczne nacięcia czaszek mieczem, ślady nacięć na kościach, ślady po uderzeniu grotami lub wprost tkwiące groty w kręgach” (relacja księdza Stanisława Makarewicza będącego przy odkopaniu szczątków). W północnej nawie znajdowała się gablota ze szczątkami kostnymi pomordowanych zakonników, grotami strzał wydobytymi podczas prac archeologicznych na terenie klasztornych krużganków. W 2003 roku szczątki zostały przeniesione do kaplicy Męczenników, gdyż jak podkreślano „są to relikwie, a nie atrakcja turystyczna”.
Tradycja upatruje cudowne ocalenia kościoła z licznych wojen we wstawiennictwie Męczenników Sandomierskich. O sandomierskiej masakrze wspominają w swoich dziełach zarówno Jan Długosz, jak i żyjący w latach 1567–1637, dominikański historyk i teolog, Abraham Bzowski. Na pamiątkę Męczenników polscy dominikanie mogą nosić czerwone pasy.