Myślę, że każdy, kto się modli Psalmami, dobrze wie, o czym mówi autorka poniższego listu:
Lubię modlić się słowami Psalmów. To są modlitwy na wszystkie ludzkie sytuacje, człowiek by takich modlitw nie wymyślił. W tym moim zachwycie dla Psalmów natrafiłam jednak na przeszkodę, z którą nie umiem sobie poradzić. W Psalmach znajduje się sporo złorzeczeń. Początkowo jakoś mi nie przeszkadzały. „Niechaj zło spadnie na moich przeciwników i przez wzgląd na Twą wierność zniwecz ich” (Ps 54,7) – modliłam się i pewnie nie zauważałam, co mówię, bo nie sprawiało mi to problemu. „Sprawiedliwy się cieszy, kiedy widzi karę, myje swoje nogi we krwi niegodziwca” (Ps 58,11) – sama już nie wiem, może tego psalmu przedtem w ogóle nie odmawiałam. Teraz coraz częściej natrafiam na takie teksty i jestem przerażona. Już nie wiem, czy jeszcze lubię modlić się Psalmami. Pan Jezus kazał nam kochać nieprzyjaciół, a w Psalmach mamy m.in. takie „kwiatki”:
Niechaj jego synowie będą sierotami,
a jego żona niech zostanie wdową.
Niech jego dzieci wciąż się tułają i żebrzą,
i niech zostaną wygnane z rumowisk!
Niechaj lichwiarz czyha na całą jego posiadłość,
a obcy niech rozdrapią owoc jego pracy!
Niechaj nikt nie okaże mu życzliwości,
niech nikt się nie zlituje nad jego dziećmi!
Niech jego potomstwo ulegnie zatracie;
niech w drugim pokoleniu zaginie ich imię!
Niech Pan zapamięta winę jego ojców,
niech grzech jego matki nie będzie zgładzony (Ps 109,9-14).
Chyba szczytem jest następująca modlitwa:
Szczęśliwy, kto ci odpłaci za zło, które mi wyrządziłaś!
Szczęśliwy, kto schwyci i rozbije o skałę twoje dzieci (Ps 137,8n).
Osobiście nauczyłem się wszystkie złorzeczenia Psalmów odnosić do tego okropnego grzesznika, który siedzi we mnie samym, a którego powinienem w sobie ukrzyżować, aby „przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości” (Ef 4,24; por. Rz 6,3-14; Ga 6,8). Złorzeczenia stają się wówczas cudownie zgodne z duchem Ewangelii i zasadą miłości powszechnej, i nieraz widzę, że mojej modlitwie czegoś istotnego by brakowało, gdybym przynajmniej od czasu do czasu nie modlił się przeciwko samemu sobie.
Tak się jednak zdarzyło, że pod kątem zawartych w Psalmach złorzeczeń przeglądnąłem jedno jedyne dzieło, mianowicie Objaśnienia Psalmów świętego Augustyna. To, co tam znalazłem poruszyło mnie bardzo.
Oto w jaki sposób – zdaniem Biskupa Hippony – męczennicy „mścili się” na swoich prześladowcach: „Intryga w odpowiedzi na intrygę. Intryga wydających wyrok polegała na tym, żeby zgubić odnalezionych męczenników, intryga znoszących cierpienia męczenników – żeby odnaleźć zgubionych nieprzyjaciół. Tamci odpłacali złem za dobro, ci – dobrem za zło. Czy więc trzeba się dziwić, że ci, co zabijali, ponosili klęskę, a ci, co umierali – odnosili zwycięstwo? Cóż w tym dziwnego, że męczennicy, dzięki okrucieństwom pogan, z największą cierpliwością przyjmowali doczesną śmierć, zaś poganie, dzięki modlitwom męczenników, mogli osiągnąć życie wieczne? Ciało Chrystusa jest wyćwiczone zarówno do tego, żeby świadomie przyjmować męczeństwo, jak to tego, żeby męczennicy wypraszali dobro dla swoich prześladowców” (118 , 3).
Zatem wolno nam, a nawet jest to czymś chwalebnym, „złorzeczyć” naszym prześladowcom i nieprzyjaciołom: jeśli jest to modlitwa przeciwko złu, jakie w nich jest, i dla ich dobra. „Naucz się miłować nieprzyjaciela – radzi błyskotliwie, ale zarazem mądrze nasz Święty – jeśli chcesz się ustrzec nieprzyjaciela. W miarę jak w tobie wzrasta miłość, ona ciebie tworzy i przywraca ci Boże podobieństwo. Miłość twoja rozciąga się wówczas nawet na nieprzyjaciół, abyś był podobny do tego, który sprawia, że Jego słońce wschodzi nie tylko nad dobrymi, lecz nad dobrymi i złymi, zaś Jego deszcz pada nie tylko dla sprawiedliwych, lecz dla sprawiedliwych i niesprawiedliwych. W jakim stopniu wzrasta w tobie to podobieństwo, w takim stopniu wzrastasz w miłości i zaczynasz odczuwać na sposób Boga” (99,5).
Jesteśmy jednak, niestety, tylko grzesznymi ludźmi i może się zdarzyć, że ogarną nas ciemne uczucia przeciwko jakiemuś człowiekowi, zwłaszcza jeśli czujemy się przez niego skrzywdzeni. Co robić, żeby nie ulec pokusie złorzeczenia przeciwko temu człowiekowi? Co robić, żeby były w nas tylko złorzeczenia piękne, podobające się Bogu, mające na celu dobro naszego krzywdziciela lub innego grzesznika?
„Wielu miłośników życia doczesnego – powiada Augustyn – złorzeczy swoim nieprzyjaciołom. Za co? Z jakichś powodów doczesnych, ze względu na jakieś świeckie pożytki. Gdzie cię uciskał nieprzyjaciel, że musisz złorzeczyć? Na ziemi cię uciskał. Zatem odejdź z ziemi i zamieszkaj w niebie. Jak mogę zamieszkać w niebie – zapytasz – skoro żyję w ciele, przywiązany do ciała? Sercem już teraz wejdź tam, gdzie kiedyś wejdziesz ciałem. Nie bądź głuchy na słowa: W górę serca! Miej serce w górze, a w niebie nikt cię nie będzie uciskał” (132,13).
Tutaj przypominają się słowa Pana Jezusa, żeby nie lękać się tych, co zabijają ciało. Żeby wyrazić tę prawdę, iż żadna niegodziwość nie zagrozi nam w tym, co ostatecznie ważne, Augustyn używa zupełnie nieoczekiwanego porównania: „Podobnie jak noc nie zgasi gwiazd na niebie, tak niegodziwość nie zwycięży wiernych, którzy są dobrze osadzeni na firmamencie Bożego Pisma” (93,29).
Mało powiedzieć: nie zaszkodzi ani nie zwycięży. Doznawana krzywda – dzięki Bożej pomocy – ostatecznie może nam przynieść dobrodziejstwa. Z czego, rzecz jasna, absolutnie nie wynika, że krzywdziciele są naszymi dobrodziejami, wynika natomiast dodatkowy powód, dlaczego nie powinno się im złorzeczyć. Owszem, módlmy się przeciwko ich grzechom, ale im samym nie złorzeczmy. Zresztą zbyt często zdarzałyby się nam pomyłki i nienawiść rzekomego nieprzyjaciela okazywałaby się nienawiścią brata:
„Nie sądźcie, że źli są na tym świecie niepotrzebnie i że Bóg nic dobrego dzięki nim nie czyni. Każdy człowiek zły żyje albo dlatego, żeby się poprawił, albo dlatego, żeby człowiek dobry był przez niego doświadczany. Oby więc ci, którzy obecnie nas doświadczają, nawrócili się i byli doświadczani wraz z nami. Dopóki jednak żyją w taki sposób, że nas doświadczają, nie żywmy do nich nienawiści. Nie wiemy przecież, czy ktoś z nich do końca pozostanie w tym, co czyni go złym. Najczęściej wydaje ci się, iż nienawidzisz nieprzyjaciela, a nie wiesz, iż nienawidzisz brata” (54,4).
W złorzeczeniach Psalmów znajduje Augustyn jeszcze aspekt proroctwa, przypominającego o tym, że nie jest czymś rozsądnym liczyć na to, iż Bóg przestanie być sprawiedliwy: Psalmista „prorokuje, co czeka niegodziwców, a mówi to tak, jakby z pragnienia zemsty życzył im, by tak się stało. Chodzi tu bowiem o przyszłość najpewniejszą, która ze sprawiedliwości Bożej zasłużenie ich spotka. Ten sposób przepowiadania przyszłości ma postać jakby złorzeczenia i kto nie zda sobie z tego sprawy, będzie sądził, iż nienawiścią oddaje się tu za nienawiść, nieżyczliwością za nieżyczliwość” (108,7).
Zarazem nigdy nie jest tak, ażeby Bóg oddawał złem za zło: „Bóg karze nie dlatego, żeby się cieszyć z cudzej biedy, co byłoby oddawaniem złem za zło, ale dlatego że kocha sprawiedliwość, a to jest oddawaniem dobrem za zło. Zatem niech ślepcy nie odrzucają światła Pisma Świętego, głosząc, jakoby Bóg nie karał za grzechy, zaś niesprawiedliwi niech nie zwodzą samych siebie, jakoby sam Bóg oddawał złem za zło. Wsłuchujmy się, co zawiera się w słowie Bożym: w słowach jakby złorzeczenia zauważmy proroczą zapowiedź, natomiast obraz Boga, który oddaje to, co się należy, niech zwróci nasz umysł ku Jego wiecznemu prawu” (tamże).
Są w Psalmach prośby, ażeby sam Bóg zechciał walczyć z naszymi nieprzyjaciółmi: „Wystąp, Panie, przeciw tym, co walczą ze mną, uderz na moich napastników! Pochwyć broń i tarczę, i powstań mi na pomoc!” (Ps 35,1n). W ten sposób Pan Jezus powstał przeciwko prześladowcy Kościoła, Szawłowi (Dz 9,4), przemieniając go w Apostoła Pawła.
Jednak nie ludzie są w pełnym słowa znaczeniu nieprzyjaciółmi Boga i Kościoła, ale szatan i jego aniołowie: „Pochwyć broń i tarczę, i powstań mi na pomoc! Wielkie to widowisko zobaczyć Boga walczącego w twojej obronie! A co jest Jego bronią? Co tarczą? – modli się ten człowiek w innym miejscu (Ps 5,13). Natomiast Jego bronią, jaką nie tylko nas ochrania, ale i uderza w nieprzyjaciół, będziemy my sami, jeśli będziemy iść dobrą drogą. Podobnie bowiem jak od Niego mamy to, że jesteśmy uzbrojeni, tak On w nas ma swoją zbroję… Powiada Apostoł, że naszą bronią jest tarcza wiary i hełm zbawienia i miecz Ducha, którym jest słowo Boże (Ef 6,16n). W taką broń nas Bóg uzbroił, chwalebną i niezwyciężoną, potężną i wspaniałą, całkowicie duchową i niewidzialną, ponieważ walczymy z niewidzialnymi wrogami” (34 ,2).
Spróbujmy podsumować. Złorzeczenia Psalmów to, po pierwsze, modlitwa przeciwko mnie samemu, przeciwko temu wszystkiemu, co we mnie nie podoba się Bogu. Po wtóre, wolno nam się modlić przeciwko grzechom naszych bliźnich, bylebyśmy pamiętali o tym, że nie wolno nam przywłaszczać sobie sądów należących do Boga. Po trzecie, złorzeczenia te stanowią proroctwo o ostatecznym nieszczęściu grzesznika nie nawróconego – kiedy więc modlimy się takim proroctwem, dobrze jest obudzić w sobie lęk przed własną zatwardziałością oraz pragnienie przyczyniania się do nawrócenia naszych bliźnich. Po czwarte, jest to również modlitwa przeciwko nieprzyjaciołom Boga – ażeby Bóg ludzi doprowadził do nawrócenia, przed duchami zaś nieczystymi ażeby nas bronił.
– artykuł autorstwa o. Jacka Salija OP