W Sandomierzu zaprezentował m. in. wybrane psalmy Dawidowe, pieśń z tekstem proroka Jeremiasza.
Tomasz Budzyński uchodzi za legendarnego muzyka rockowego (wokalista m. in. zespołów „Armia”, „2Tm2,3”), sam bardziej czuje się malarzem, komponuje, pisze wiersze. Wychował się w rodzinie katolickiej i choć nigdy nie stracił wiary w Boga, ale był w jego życiu okres, kiedy oddalił się od Kościoła, ulegając modzie na zainteresowanie religiami Wschodu, New Age. Pochodzi z Tarnobrzega, ma 54 lata, rodzinę, mieszka w Poznaniu.
Psalmy
Kiedy jest smutny czy przychodzą mu złe myśli do głowy, że życie nie ma sensu, wtedy czyta lub śpiewa psalmy króla Dawida. Dawid, jak przypomniał, będąc jeszcze na służbie u króla Saula, który zaczął się odwracać od Pana Boga, popadał w melancholię, to znów stawał się agresywny – potrafił grą na harfie i śpiewem psalmów uspokajać Saula, szatan wtedy od niego odchodził.
Popłynęły z serca słowa psalmu ósmego o pochwale wielkości Stwórcy i godności człowieka: „Gdy patrzę na Twe Niebo, dzieło Twych palców, księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził: czym jest człowiek, że o nim pamiętasz”, psalmu osiemnastego, którym Dawid dziękował Panu Bogu za zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi i uwolnieniem z rąk Saula: „Miłuję Cię, Panie, mocy moja, Panie, ostojo moja i twierdzo, mój wybawicielu”. Zabrzmiał z mocą psalm 118, hymn dziękczynny: „Wysławiajcie Pana, bo jest dobry, bo łaska Jego trwa na wieki”.
Zdaniem artysty, psalmy egzorcyzmują, mówią, że jest Bóg, który chce człowiekowi pomóc, człowiekiem interesuje się i że nie jest on zostawiony sam w ciemności, że jest Światło. Śpiewa je chętnie, bo ukazują głęboką prawdę o człowieku, są bliskie człowiekowi i jego życiu.
Babcia Aniela
Była też piosenka „Anielo, mój aniele” o wielkiej wdzięczności dla babci, do której przyjeżdżał na wakacje do Tarnobrzega, gdy już mieszkał z rodzicami w Puławach. Lubił spędzać czas z babcią, oboje dobrze rozumieli się. Babcia, gdy miał sześć, siedem lat, prowadziła go codziennie do dominikańskiego kościoła św. Barbary. Na przyszłym malarzu malowidła w kościele, obraz św. Jacka z monstrancją robiły duże wrażenie.
Babcia mieszkała w dwupiętrowym bloku z wielkim dachem z lat pięćdziesiątych przy ul. Moniuszki. – Gdy wieczorem wracałem do domu, a w pralni na dole świeciło się światło, to był znak, że być może babcia tam pierze, korzystając z blokowej pralki frani. To świecące okno bardzo podnosiło mnie na duchu. Kiedy pięć lat temu szedłem ul. Moniuszki i zobaczyłem światło w pralni, pomyślałem: o, Aniela, choć babcia już nie żyła od 30 lat. Bóg jest Bogiem żywych, a nie umarłych, dla Pana Boga nie umarła, tylko my tak myślimy, czyli żyje, okno w pralni świeci się. Nieprawda, że Panu Bogu starość się nie udała, Panu Bogu wszystko bardzo udało się, ludzie starzy są bardzo potrzebni, przede wszystkim wnukom – podkreślił Tomasz Budzyński.
Wiara
Gdy jako bardzo młody człowiek chodził do kościoła, nie słyszał, aby w nim mówiono o tym, że Pan Bóg nas kocha, lecz o tym, jakie kary czekają ludzi za popełnione grzechy. Dopiero na katechezach dowiedział się, że Pan Bóg kocha każdego, w tym każdego grzesznika, a więc – pomyślał – także i mnie kocha. To było wielkie odkrycie, które z powrotem zbliżyło go do Kościoła. W tekstach utworów granych przez zespół 2Tm2,3 pojawiły się wątki religijne, teksty z Pisma Świętego – było to novum polskiej muzyce rockowej. Okazało się, że muzyka rockowa może pełnić funkcję ewangelizacyjną wśród młodych ludzi, przemieniać ich życie. – Postawa wierzącego powinna być bojowa, zdecydowanie występująca przeciw złu, nie przeciw człowiekowi, choć walka ze złem przynosi wiele ran – stwierdził muzyk.
Cierpienie
– Cierpienie ma głęboki sens, bo przywraca człowiekowi jego właściwy wymiar, jego człowieczeństwo. W takich sytuacjach, gdy człowiek cierpi, ma szansę zastanowić się nad swoim własnym życiem. Wypływające stąd bardzo silne przeżycia wewnętrzne znajduje swój wyraz w sztuce. Cierpienia ciała dotykają każdego, ale nie ma nic gorszego niż cierpienie duszy i jej śmierć. Jak dusza umiera, to już nie ma człowieka – mówił Tomasz Budzyński przed wykonaniem utworu „Luna”, ukazującym najgorszy rodzaj cierpienia – umieranie duszy.
Kościół
– Wierzę w Kościół jako wspólnotę braci, która daje znaki wiary: miłości i jedności, miłości, która jest silniejsza od śmierci i w której objawia się duch Pana Jezusa. Nasza ojczyzna jest w niebie, a jeżeli tak, to wszyscy ludzie są sobie braćmi. We współczesnym świecie panuje chaos moralny, a nauka Kościoła jest światłem i jedynym drogowskazem w tych ciemnościach – rozważał artysta.
Rodzina
– Bardzo kocham moją rodzinę. W żonie /Natalia Budzyńska, kulturoznawca, dziennikarz „Przewodnika Katolickiego”, autorka książki „Matka Męczennika” o Mariannie Kolbe/ zakochałem się już chyba z pięć razy, a jesteśmy ze sobą 25 lat i jest to najpiękniejsza przygoda w moim życiu. Coraz mocniej i głębiej ją kocham. Żona to dla mnie dar, jedność dusz – opowiadał artysta w czasie występu. Jest zdania, że jak są dzieci, to naprawdę jest cud. Pewien zakonnik doradził mu, że jeśli chce dobrze wychować dzieci, powinien kochać swoją żonę. Choć dzieci bywają czasami świadkami kłótni swoich rodziców, widzą ich słabości, to widzą także, jak sobie wzajemne wybaczają, okazują czułość, kochają się. – Chodzi o to, aby zobaczyły w swojej rodzinie, że istnieje miłość i ona zwycięża – powiedział na zakończenie Tomasz Budzyński.
Alicja Trześniowska